Siadłam na trybunach.
- Ja - maleńka szara myszka.
Świat - wielka kuchnia.
Wrogowie - koty, czyhające na mnie.
Przyjaciele - i tu właśnie wszystko się wali.
Rodzina - najbliżsi, nie pojmują mnie.
Zwierzęta - najpierw robią, potem myślą.
Czy w ogóle myślą?
Coś czego szukam. Ale co?
Sera - czyli sensu istnienia - mruknęłam, machając bezradnie ogonem. Jestem do niczego. Narysowałam na ziemiopodobnym czymś nóż. Ożywiłam go. Miałam ochotę wbić go sobie.